Minęło parę
dni. Hermiona czuła się coraz lepiej. Razem z synkiem przebywała pod stałą
opieką Weasleyów i Potterów. Na Norę rzuconą wiele zaklęć ochronnych, a w
pobliżu byli zawsze jacyś aurorzy.
Brązowowłosa
siedziała z synkiem w salonie, czytając mu książkę. W kuchni siedzieli państwo
Weasleyowie i Ginny, która wpadła w odwiedziny.
Nikt nie
poruszał przy Hermionie i Hughu tematu Rona, aby ich nie stresować.
- A więc mamusiu… Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore
był dyrektorem Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie oraz najpotężniejszym
czarodziejem swoich czasów.
Zanim został dyrektorem był nauczycielem transmutacji. Miał
feniksa, którego nazwał Fawkes. Jego patronus tez miał kształt feniksa. –
wyrecytował chłopiec.
- Brawo. – pochwaliła kobieta pięciolatka.
- A jaki kształt ma twój patronus? – spytał
- Moim jest wydra.
- A wujka Harry’go?
- Jeleń.
- A cioci Ginny?
- Koń.
- A dziadka Arthura?
- Łasica – odpowiedziała za nią Ginny. – Hermiona, czy ty go
nie zamęczasz tą nauką?
- Na naukę nigdy nie jest za późno – odpowiedział za mamę
chłopiec.
- Czyżbym słyszał Hermionę? – zażartował Harry, na co i
Hermiona, i Hugho fuknęli.
- Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że ktoś w mojej rodzinie
w wieku pięciu lat zacznie czytać Historię Hogwart to bym go chyba odesłał do
Munga – powiedział pan Weasley, uśmiechając się do wnuka.
Po południu pani Weasley zorganizowała
obiad i kolacje dla rodziny i przyjaciół. Pojawili się na niej między innymi
Potterowie z córką, Hermiona z synkiem, Bill z Fleur i Gabriellą, siostrą
Fleur, która spędzała u nich swoje ferie, bliźniaki ze swoimi dziewczynami oraz
Minerwa McGonagal. Wszyscy siedzieli przy powiększonym stole w Norze, wspólnie
rozmawiając, żartując.
Gdy zbliżała się piąta, nagle w
okno zaczęła pukać mała, szara sówka. Harry otworzył jej okno, a zwierzątko
wleciało do środka. Sówka od razu podleciało do Hermiony. Kobieta odwiązała z
jej nóżki list. Z Ministerstwa Magii. Wszyscy przyglądali jej się. Powoli
rozwinęła kartkę. Momentalnie na jej twarzy po jawił się uśmiech.
- Herm, co jest? – spytała ostrożnie Ginny.
- Rodzice – wręcz pisnęła i podała przyjaciołom kartkę.
Szanowna Pani Hermiono,
Mamy radość poinformowania Pani, że nad ranem w dniu dzisiejszym aurorzy odnaleźli pańskich
rodziców w okolicach australijskiego Brisbane. Z pomocą aurorów odzyskali
pamięć i dnia dzisiejszego, za pół godziny pojawią się w Norze Państwa
Weasleyów w towarzystwie dwóch czarodziejów.
Z poważaniem
Minister Magii
Kingsley Shacklebolt
Hermiona
piszczała z radości.
- Hermi, to wspaniale. – przytuliła przyjaciółkę Gin.
- Mamusiu, co sie dzieje? – spytał Rudasek
- Hugh – zaczęła biorąc synka na ręce i siadając z nim na
kolanach na kanapie – Pamiętasz jak ci opowiadałam, że przed wojną wyczyściłam
moim rodzicom pamięć?
- Tak.
- No więc…
- Nie zaczyna się zdania od „no” – zwrócił uwagę mamie
chłopiec, na co kobieta się uśmiechnęła.
- A więc Ministerstwo odnalazło ich i przywróciło im pamięć.
– powiedziała z uśmiechem.
- Twoi rodzice to moi dziadkowie?
- Tak.
- A kiedy oni będą? – spytał uśmiechnięty chłopiec
- Za chwile.
- A mozesz mi o nich troche opowiedzieć?
- Dobrze. Nazywają się Jean i Alexander Granger. Mieszkają
teraz w Australii, bo tam ich wysłałam…
– nagle rozległ się charakterystyczny trzask teleportacji dobiegający z
dworu.
- Ja otworzę – powiedział Harry.
Po chwili
do salonu Nory weszli Draco i Lucjusz Malfoy oraz Grangerowie.
- Mama, tata! – krzyknęła Hermiona rzucając się im na szyje
niczym małe dziecko.
- Hermiona. – powiedziała pani Jean tuląc swą córeczkę.
- Mamo, to są moi dziadkowie? – spytał malec niepewnie
podchodząc to trójki.
- Tak. Mamo, tato to jest Hugho…
- Babcia? Dziadek? – spytał niepewnie, a gdy starsze
małżeństwo się uśmiechnęło podbiegł do nich i jak mama uwiesił się im na szyi.
- Alexandrze – powiedział Lucjusz – nie chcę wam przerywać
tej rodzinnej sielanki, ale za niecałą godzinę zjawi się tu zgraja…
- Cholera, zapomniałem – przerwał mu mężczyzna. – Jean
wyjaśnij im wszystko, Draco idź po Ash. – i trzask.
- Ale o co chodzi? – spytała Hermiona patrząc na matkę.
- Chodzi o to, że tak naprawdę nazywasz się Hermiona Jean
Yvonne Gryffindor – Slytherin.
- Co? ALE PRZECIEŻ…
- Jesteś potomkinią Godryka Gryffindora i Salazara
Slytherina. Na dodatek w twoich żyłach płynie krew Roweny Ravenclaw i Helgi
Hufflepuff. Ja i tata jesteśmy czarodziejami czystej krwi. Musieliśmy się
ukrywać, bo naszym rodzinom się nie podobało to, że jesteśmy razem. Jedyną
osobą, która kibicowała nam, była moja ciotka Yvonne. Była charłaczką i tak jak
my została usunięta z rodu. – powiedziała kobieta, wszyscy zebrani, czyli
Potterowie i Weasleyowie oraz dyrektorka Hogwatu, jak i sama zainteresowana
byli zszokowani.
- Jean, dwadzieścia pięć minut. – powiedział Lucjusz.
- A kto to jest Ash? – spytał mały Hugh, przysłuchujący się
babci
- Herm, Ashley to twoja siostra. Ma piętnaście lat i uczy
się Szkole Czarodziejstwa i Magii w Barcelonie. Tam ją wysłaliśmy, bo ze
względu na wasze bezpieczeństwo, nie mogłyście się znać. Voldemorta namawiał
nas do przystąpienia do swoich szeregów, ale się nie zgodziliśmy. – wyjaśniła
kobieta.
- Jean pilnuj Hermiony. Lucjusz Hugha i Ash. Nie dziwcie się
w ogóle, mimo wszystko co usłyszycie. Harry pilnuj Lily. Niech nikt się nie
odzywa. Jean nie tak jak ostatnio… - zaczął groźnie spoglądając na żonę.
- Obiecuję. – powiedziała.
Trzask i w pomieszczeniu pojawił się Malfoy Senior z młodą
dziewczyną, podobną do Hermiony.
- ¡Mamá! ¡Papá! ¿Qué está pasando?* – zaczęła mówić po hiszpańsku
- Tómelo con calma. Sigan con Lucius Malfoy. Mantenga su
varita en la mano. Sé el trasero.** – rozkazał po hiszpańsku pan
Granger.
- A jaką szkołę ukończyliście? – spytał nagle mały Hugho.
- Hogwart. – odpowiedziała Jean.
- Ale jak to, że was nie pamiętam? – wtrąciła Minerwa McGonagal
– Uczę w Hogwarcie od wielu dekad.
- Rocznik 1959. W Hogwarcie w latach 1970 – 1977. Po ukończeniu
szkoły, na zakończenie roku wymazaliśmy wszystkim w szkole pamięć tak, że nikt nie
wiedział o naszym istnieniu. Potem upozorowaliśmy naszą śmierć, by nas nikt nie
szukał.
Nagle rozległo
się bombardowanie tarcz ochraniających Norę. Drzwi z hukiem wyleciały z zawiasów.
Weasleyowie, Potterowie i inni z wyciągniętymi różdżkami… Do domu wszedli…
--------------------------------------------------------------------------
* ¡Mamá! ¡Papá! ¿Qué está pasando? - hiszp. Mama! Tata! Co się dzieje?
** Tómelo con calma. Sigan con Lucius Malfoy. Mantenga su varita en la mano. Sé el trasero. - hiszp. Spokojnie. Pilnuj się Lucjusza Malfoya. Miej różdżkę w pogotowiu. Bądź z tyłu.
Nie znam hiszpańskiego, więc nie wiem, czy to jest dobrze (Google Tłumacz) Za błędy przepraszam.
~~~~ ***~~~~
Co tak mało komentarzy? Trzy komentarze i opublikuje szósty rozdział. Bez trzech komentarzy weny nie będzie.
~~~~ ***~~~~
Co tak mało komentarzy? Trzy komentarze i opublikuje szósty rozdział. Bez trzech komentarzy weny nie będzie.
Fajny blog
OdpowiedzUsuńRozdział super świetny blog życzę dużo weny
OdpowiedzUsuńWeny dużo <3<3<3
OdpowiedzUsuńRozdzial ok, powodzenia w pisaniu kolejnych^^.pysia
OdpowiedzUsuńserio? Hermiona czystej krwi? no bardziej sie kanonu nie da nagiac.,.
OdpowiedzUsuń