czwartek, 1 maja 2014

ROZDZIAŁ PIĄTY


            Minęło parę dni. Hermiona czuła się coraz lepiej. Razem z synkiem przebywała pod stałą opieką Weasleyów i Potterów. Na Norę rzuconą wiele zaklęć ochronnych, a w pobliżu byli zawsze jacyś aurorzy.

            Brązowowłosa siedziała z synkiem w salonie, czytając mu książkę. W kuchni siedzieli państwo Weasleyowie i Ginny, która wpadła w odwiedziny.

            Nikt nie poruszał przy Hermionie i Hughu tematu Rona, aby ich nie stresować.

- A więc mamusiu… Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore był dyrektorem Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie oraz najpotężniejszym czarodziejem swoich czasów.

Zanim został dyrektorem był nauczycielem transmutacji. Miał feniksa, którego nazwał Fawkes. Jego patronus tez miał kształt feniksa. – wyrecytował chłopiec.

- Brawo. – pochwaliła kobieta pięciolatka.

- A jaki kształt ma twój patronus? – spytał

- Moim jest wydra.

- A wujka Harry’go?

- Jeleń.

- A cioci Ginny?

- Koń.

- A dziadka Arthura?

- Łasica – odpowiedziała za nią Ginny. – Hermiona, czy ty go nie zamęczasz tą nauką?

- Na naukę nigdy nie jest za późno – odpowiedział za mamę chłopiec.

- Czyżbym słyszał Hermionę? – zażartował Harry, na co i Hermiona, i Hugho fuknęli.

- Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że ktoś w mojej rodzinie w wieku pięciu lat zacznie czytać Historię Hogwart to bym go chyba odesłał do Munga – powiedział pan Weasley, uśmiechając się do wnuka.

            Po południu pani Weasley zorganizowała obiad i kolacje dla rodziny i przyjaciół. Pojawili się na niej między innymi Potterowie z córką, Hermiona z synkiem, Bill z Fleur i Gabriellą, siostrą Fleur, która spędzała u nich swoje ferie, bliźniaki ze swoimi dziewczynami oraz Minerwa McGonagal. Wszyscy siedzieli przy powiększonym stole w Norze, wspólnie rozmawiając, żartując.

Gdy zbliżała się piąta, nagle w okno zaczęła pukać mała, szara sówka. Harry otworzył jej okno, a zwierzątko wleciało do środka. Sówka od razu podleciało do Hermiony. Kobieta odwiązała z jej nóżki list. Z Ministerstwa Magii. Wszyscy przyglądali jej się. Powoli rozwinęła kartkę. Momentalnie na jej twarzy po jawił się uśmiech.

- Herm, co jest? – spytała ostrożnie Ginny.

- Rodzice – wręcz pisnęła i podała przyjaciołom kartkę.

Szanowna Pani Hermiono,

Mamy radość poinformowania Pani, że nad ranem  w dniu dzisiejszym aurorzy odnaleźli pańskich rodziców w okolicach australijskiego Brisbane. Z pomocą aurorów odzyskali pamięć i dnia dzisiejszego, za pół godziny pojawią się w Norze Państwa Weasleyów w towarzystwie dwóch czarodziejów.

Z poważaniem

Minister Magii

Kingsley Shacklebolt

            Hermiona piszczała z radości.

- Hermi, to wspaniale. – przytuliła przyjaciółkę Gin.

- Mamusiu, co sie dzieje? – spytał Rudasek

- Hugh – zaczęła biorąc synka na ręce i siadając z nim na kolanach na kanapie – Pamiętasz jak ci opowiadałam, że przed wojną wyczyściłam moim rodzicom pamięć?

- Tak.

- No więc…

- Nie zaczyna się zdania od „no” – zwrócił uwagę mamie chłopiec, na co kobieta się uśmiechnęła.

- A więc Ministerstwo odnalazło ich i przywróciło im pamięć. – powiedziała z uśmiechem.

- Twoi rodzice to moi dziadkowie?

- Tak.

- A kiedy oni będą? – spytał uśmiechnięty chłopiec

- Za chwile.

- A mozesz mi o nich troche opowiedzieć?

- Dobrze. Nazywają się Jean i Alexander Granger. Mieszkają teraz w Australii, bo tam ich wysłałam…  – nagle rozległ się charakterystyczny trzask teleportacji dobiegający z dworu.

- Ja otworzę – powiedział Harry.

            Po chwili do salonu Nory weszli Draco i Lucjusz Malfoy oraz Grangerowie.

- Mama, tata! – krzyknęła Hermiona rzucając się im na szyje niczym małe dziecko.

- Hermiona. – powiedziała pani Jean  tuląc swą córeczkę.

- Mamo, to są moi dziadkowie? – spytał malec niepewnie podchodząc to trójki.

- Tak. Mamo, tato to jest Hugho…

- Babcia? Dziadek? – spytał niepewnie, a gdy starsze małżeństwo się uśmiechnęło podbiegł do nich i jak mama uwiesił się im na szyi.

- Alexandrze – powiedział Lucjusz – nie chcę wam przerywać tej rodzinnej sielanki, ale za niecałą godzinę zjawi się tu zgraja…

- Cholera, zapomniałem – przerwał mu mężczyzna. – Jean wyjaśnij im wszystko, Draco idź po Ash. – i trzask.

- Ale o co chodzi? – spytała Hermiona patrząc na matkę.

- Chodzi o to, że tak naprawdę nazywasz się Hermiona Jean Yvonne Gryffindor – Slytherin.

- Co? ALE PRZECIEŻ…

- Jesteś potomkinią Godryka Gryffindora i Salazara Slytherina. Na dodatek w twoich żyłach płynie krew Roweny Ravenclaw i Helgi Hufflepuff. Ja i tata jesteśmy czarodziejami czystej krwi. Musieliśmy się ukrywać, bo naszym rodzinom się nie podobało to, że jesteśmy razem. Jedyną osobą, która kibicowała nam, była moja ciotka Yvonne. Była charłaczką i tak jak my została usunięta z rodu. – powiedziała kobieta, wszyscy zebrani, czyli Potterowie i Weasleyowie oraz dyrektorka Hogwatu, jak i sama zainteresowana byli zszokowani.

- Jean, dwadzieścia pięć minut. – powiedział Lucjusz.

- A kto to jest Ash? – spytał mały Hugh, przysłuchujący się babci

- Herm, Ashley to twoja siostra. Ma piętnaście lat i uczy się Szkole Czarodziejstwa i Magii w Barcelonie. Tam ją wysłaliśmy, bo ze względu na wasze bezpieczeństwo, nie mogłyście się znać. Voldemorta namawiał nas do przystąpienia do swoich szeregów, ale się nie zgodziliśmy. – wyjaśniła kobieta.

- Jean pilnuj Hermiony. Lucjusz Hugha i Ash. Nie dziwcie się w ogóle, mimo wszystko co usłyszycie. Harry pilnuj Lily. Niech nikt się nie odzywa. Jean nie tak jak ostatnio… - zaczął groźnie spoglądając na żonę.

- Obiecuję. – powiedziała.

Trzask i w pomieszczeniu pojawił się Malfoy Senior z młodą dziewczyną, podobną do Hermiony.

- ¡Mamá! ¡Papá! ¿Qué está pasando?*  – zaczęła mówić po hiszpańsku

- Tómelo con calma. Sigan con Lucius Malfoy. Mantenga su varita en la mano. Sé el trasero.**  – rozkazał po hiszpańsku pan Granger.

- A jaką szkołę ukończyliście? – spytał nagle mały Hugho.

- Hogwart. – odpowiedziała Jean.

- Ale jak to, że was nie pamiętam? – wtrąciła Minerwa McGonagal – Uczę w Hogwarcie od wielu dekad.

- Rocznik 1959. W Hogwarcie w latach 1970 – 1977. Po ukończeniu szkoły, na zakończenie roku wymazaliśmy wszystkim w szkole pamięć tak, że nikt nie wiedział o naszym istnieniu. Potem upozorowaliśmy naszą śmierć, by nas nikt nie szukał.

            Nagle rozległo się bombardowanie tarcz ochraniających Norę. Drzwi z hukiem wyleciały z zawiasów. Weasleyowie, Potterowie i inni z wyciągniętymi różdżkami… Do domu wszedli…
 
--------------------------------------------------------------------------
* ¡Mamá! ¡Papá! ¿Qué está pasando? - hiszp. Mama! Tata! Co się dzieje?
** Tómelo con calma. Sigan con Lucius Malfoy. Mantenga su varita en la mano. Sé el trasero. - hiszp. Spokojnie. Pilnuj się Lucjusza Malfoya. Miej różdżkę w pogotowiu. Bądź z tyłu.
Nie znam hiszpańskiego, więc nie wiem, czy to jest dobrze (Google Tłumacz) Za błędy przepraszam.
~~~~ ***~~~~
Co tak mało komentarzy? Trzy komentarze i opublikuje szósty rozdział. Bez trzech komentarzy weny nie będzie.

5 komentarzy:

  1. Rozdział super świetny blog życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Weny dużo <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzial ok, powodzenia w pisaniu kolejnych^^.pysia

    OdpowiedzUsuń
  4. serio? Hermiona czystej krwi? no bardziej sie kanonu nie da nagiac.,.

    OdpowiedzUsuń