Nagle
rozległo się bombardowanie tarcz ochraniających Norę. Drzwi z hukiem wyleciały
z zawiasów. Weasleyowie, Potterowie i inni, prócz Grangerów, z wyciągniętymi różdżkami… Do domu wszedli trzej
Śmierciożercy.
- Witam, witam zebranych. – powiedział z szyderczym śmiechem
ten na przodzie.
- Czego chcesz? – spytał spokojnie pan Granger.
- Oj Aleksandrze, witaj. Przemyślałeś może propozycję Czarnego
Pana? Czy chcesz…?
- Już dałem odpowiedź. NIE. Nigdy nie będę taki jak wy –
ostatnie słowa wprost wypluł.
Śmierciożercy zdjęli maski. Z tyłu stali Blaise Zabini i Augustus
Rookwood. Na przodzie stał… Ron.
- Zdziwieni? – spytał z szyderczym uśmiechem – Wiesz, że nam
się… nie odmawia. A ty – wskazał na syna. – Podejdź tu. – Chłopiec nie ruszył
się, a Lucjusz przysłonił chłopca.
- Zostaw go. To tylko dziecko. – powiedział Alexander.
- Pamiętasz twój ostatni pojedynek z NIM? A co on ci
odebrał? – spytał Ron szyderczo. Pan Granger nie odpowiadał. – Trzymaj. –
rzucił mu … różdżkę.
Mężczyzna z
łatwością ją złapał, jakby kiedyś był szukającym.
- Ruszaj się Ron, nudzi mi się. – wtrącił Rookwood niby od
niechcenia z uśmieszkiem. – Głodny jestem.
- Zaczekaj. Herm, co ty chcesz osiągnąć? – zaczął. – Wiesz,
że jesteś na straconej pozycji. Razem z nami możesz zawładnąć światem. Królowa
Śmierciożerców…
- Nigdy! – przerwała mu, na co mężczyzna wpadł w szał.
Zaczął ciskać zaklęciami na wszystkie strony. Rookwood jakby zaczął karmić się
cierpieniem innych, bo z widoczną radością zaczął rzucać klątwy. Wszyscy
pochłonięci byli walką. Hermiona, Ashley i dzieci zostali zepchnięci jak
najdalej śmierciożerców.
Nagle
brązowowłosa poczuła lekkie szarpnięcie. Obróciła się bokiem i usłyszała głos
mężczyzny:
- Uciekaj z Ash i dzieciakami. Teleportujcie się do willi
„White Yorkshire Malfoy”… - rzucił. Draco Malfoy.
- Nie mogę się teleportować. – szepnęła, by nikt nie
usłyszał, na co chłopak nic nie powiedział, lecz pociągnął ją w stronę kominka.
– Zaczekaj. – szepnęła i pobiegła w centrum walki. Rzuciła się w wir walki. Po
rzuceniu kilku zaklęć poczuła mrowienie najpierw w okolicach mostka, potem na
całym ciele. Spojrzała w stronę, skąd padło zaklęcie. Ron… Pojedynkował się z
jej ojcem, profesor McGonagal i Harrym. Rozejrzała się. Rookwood walczył z panią
Weasley, panem Weasleyem i Billem. Z Zabinim pojedynkowali się Malfoyowie.
Hugha osłaniała Fleur, Lily – Ginny, a ją jej matka.
- I co nadal upierasz się przy swoim? Legilimens. –
powiedział celując w kobietę. W jego głowie pojawiły się obrazy…
Bitwa o Hogwart,
pocałunek w Komnacie Tajemnic, Ślub – 31 grudnia 1998, Narodziny Hugha 26
września 1999,… Cierpienie pod wpływem Cruciatusów i … zdjęcie USG, dziecko,
data 2 pażdziernika 2004.
Prychnął. Nagle poczuł uderzenie w plecy. Odwrócił się, lecz
nie zobaczył napastnika. Kolejny cios. Zachwiał się i utrzymując równowagę
deportował się. W jego ślady poszedł Rookwood. Harry rzucił jakieś zaklęcie ku
czarnoskóremu, który zrobił unik.
- Harry spokój. On jest po naszej stronie. – powiedział pan
Granger.
- Voldemort powrócił. Pilnujcie ich. Oni są ich celem.
Niedługo znów zaatakują. Ukryjcie ich. – powiedział Zabini, po czym się
deportował.
- Hermionka, nic ci nie jest? – spytała zatroskany pani
Granger.
- On wie. Wie o nim. – powiedziała i pobiegła na górę. Gin
ruszyła za przyjaciółką.
Zapadła
cisza.
- O czym ona mówiła? – spytał pan Granger patrząc na żonę.
- Bo… bo ona jest w ciąży. – powiedziała.
- Arthurze, Molly. To już zaszło za daleko. Chyba trzeba im
powiedzieć. – wtrąciła się Minerwa patrząc na latorośle Weasleyów.
- Wiem. Ale jutro. – powiedział pan Weasley.
- Pójdę do niej. – powiedziała pani Granger i weszła po
schodach. Widząc na jednym z pięter Gin, zatrzymała się. Ruda się dobijała się
do drzwi.
- Hermiś, otwórz, proszę. – powiedziała żona Pottera.
- Nie. Daj mi spokój.
- Może ja spróbuję? – spytała pani Jean. Ruda lekko skinęła
głową
- Mionka, kochanie, otwórz.
- Po co?
- Proszę, chcemy z Gin porozmawiać. – odpowiedziała im
cisza, a po chwili drzwi się uchyliły. Kobiety weszły do pokoju. Brązowowłosa
siedziała skulona na łóżku.
- Hermiś, spokojnie. – przytuliła ją przyjaciółka. –
Wszystko będzie dobrze.
- Wcale nie. On mi nie daruje.
Usłyszały pukanie do drzwi, a po chwili wszedł rudowłosy
chłopiec.
- Mamusiu, jak się cujes? – spytał.
- Dobrze, chodź tu się przytul. – powiedziała kobieta.
Chłopiec podszedł do mamy i przytulił ją.
- Mamusiu, co tata chciał?
- Nic Hugh, nie musisz wiedzieć to sprawy dorosłych. –
odpowiedziała za córkę pani Granger.
- Ale…
- Nie. Idź się pobaw z Lily. – powiedziała Ginny. Malec
zawiedziony wyszedł. – Byłaś dzielna Mionka.
Kobieta mimowolnie
lekko się uśmiechnęła. Po krótkiej rozmowie o wszystkim i o niczym z mamą i
przyjaciółką zasnęła.______________________________________________
Następny rozdział przy pięciu komentarzach.
~~~~*~~*~~*~~~~
CZYTASZ=ZOSTAWIASZ KOMENTARZ
No akcja ok, rozdział też, ale czegoś mi brakuje, może akcja toczy się zbyt wolno jak dla mnie? ale to moje zdanie , pisz dalej bo dobrze ci to wychodzi!
OdpowiedzUsuńProsze dalej musisz pisac, mialas racje. Tak jak z Kwiatkiem ^^.pysia
OdpowiedzUsuńTak sie w to wciagnelam.!!!!!!! Co bedzie dalej?^^.pysia
OdpowiedzUsuńJutro dodam siódmy
UsuńRozdzial super!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń~KORA
Wieeelkiee zaskoczenie Ron i śmierciożercy???!!!!! ŁŁŁŁŁŁAAAAAAŁŁŁŁŁŁŁ
OdpowiedzUsuńSzkoda, że za mało suchej treści, a za dużo dialogów, ale czekam na kolejne!
OdpowiedzUsuńhttp://precious-fondness.blogspot.com/ <--- zapraszam do mnie ;)