Wyszli z
zaułka, niedaleko domu Hermiony i Rona. Ruszyli szybkim krokiem, by nie
wzbudzać podejrzeń.
- Są prawdopodobnie w salonie – powiedział Harry. – George,
Bill, wy wchodzicie ze mną od hollu. Gin i Fred od kuchni. – skinęli głowami i
przyśpieszyli.
Stanęli przed furtką. Zamknięta.
- Alohomora – wyszeptała Ginny. Pchnęła ją i szybko
przemknęli do drzwi wejściowych. Również zamknięte.
- Gin trzymasz się z tyłu – szepnął Harry. – Alohomora.
Weszli do
środka po cichu. Hermiona leżała przy kominku wijąc się z bólu, a nad nią stał
Ron celując w nią różdżką.
- Crucio! – krzyknął. Hermiona nie dając mu satysfakcji, nie
krzyknęła, przygryzając jedynie wargę. – Albo mnie posłuchasz albo…
- … albo co? Rzucisz Avadę? Phy. Jesteś zbyt słaby. –
powiedziała słabym głosem brązowowłosa.
- Sectumsempra! Crucio! – krzyknął
rozwścieczony mężczyzna. Obrócił się z wyciągniętą różdżką w stronę
braci i przyjaciela. – Expulso! – krzyknął, a siła zaklęcia odrzuciała
mężczyzn.
- Drętwota! – rzuciał w odwróconego tyłem brata George. –
Experliarmus.
Ron stał na
środku pokoju, rozbrojony.
- Poddaj się. – powiedział Harry stojąc za Rudym z
wyciągniętą różdzką.
- Ha ha. Accio różdżka. Ciao. – powiedział Ron, po czym się
deportował. Mężczyźni natychmiast podbiegli do leżącej, zakrwawionej,
nieprzytomnej Hermiony, nad którą klęczała Ginny.
- Co z nią? – spytał się Harry, pochylając się nad
kobietami.
- Słaby puls. Fred, ty teleportujesz się z nami do Nory, a
wy zabierzcie jakieś rzeczy Herm i Hugha. – powiedziała, po czym chwyciła za rękę
przyjaciółkę i brata, po czym teleportowali się do Nory. Mężczyźni za pomocą
paru machnięć różdżkami, spakowali kobietę i dziecko. Razem z paroma torbami,
po kilku minutach teleportowali się do Nory.
***
- O Boże – krzyknęła pani Weasley widząc zmaltretowaną
kobietę.
Szybko
przenieśli ją do pokoju gościnnego na pierwszym piętrze, dawnego pokoju Ginny.
Przez godzinę pani Weasley, Ginny i Fleur wykonywały nad brązowowłosąjakieś
zaklęcia. Kiedy ta odzyskała przytomność podały jej eliksir Szkielet–Wzro, bo
miała złamaną rękę, Wiggenowy, Spokoju i Słodkiego Snu – dawkę na kilka godzin.
Po godzinie
Fleur i pani Weasley wyszły, a Gin została, by móc doglądać przyjaciółki.
- Co z nią? – spytał Harry, kiedy w zasięgu jego wzroku
pojawiła się pani Weasley z Fleur.
- Co z mamusią? – spytał mały Hugh schodząc z kanapy
podbiegł do babci.
Kobieta
wzięłą go na ręce i usiadła przy kuchennym stole.
- Hugh, mama jest bardzo słaba i nie możesz jej denerwować…
– zaczęła.
- Ale moge do nej wejść? – spytał z maślanym wzrokiem.
- …ona teraz śpi…
- …Ale plose
- Dobrze. Harry, zaprowadzisz go…?
- Ok. Chodź mały. – odpowiedział mężczyzna. Wziął chłopca na
ręce i wyszedł z pomieszczenia.
Szli po
schodach niemalże bezszelestnie. Po cichu otworzył drzwi i weszli do pokoju.
Hermiona spała, a Ginny siedziała koło niej czytając książkę.
- Co z nią? – spytał szeptem Wybraniec jak najciszej jak
umiał, by chłopiec nie usłyszał.
- Dostała dużą ilością Cruciatusów, lekką Sectusemprą, ma
złamaną rękę i … – urwała, widząc, że
mały na nią patrzy.
- Ciociu, kiedy mama się obudzi? – spytał zmartwiony.
- Za parę godzin. – odpowiedziała.
- Ale ona pzezyje? Nie umze? Prawda? – spytał.
- Przeżyje. – odpowiedziała ze stoickim spokojem. – Idź coś
zjedz albo pobaw się z Lily. Zawołam cię jak mama się obudzi.
- Dobze. – odpowiedział i wyszedł, a zaraz za nim Harry.
Ruda
poprawiła kołdrę przyjaciółki. Transmutowała sobie krzesło w wygodny, czerwony fotel
i niczym Panna-Wiem-Wszystko pogrążyła się w lekturze.
***
Dwie godziny później
Panią
Potter od ksiązki oderwało cichy kaszel. Spojrzała na przyjaciółkę, a ta w tej
samej chwili otworzyła oczy.
- Jak się czujesz? – spytała Ruda.
- Dobrze. – odpowiedziała słabym głosem. – Co z Hughem?
- Okej. Ciągle pyta o ciebie.
Obie kobiety lekko się uśmiechnęły.
- A z … – zaczęła
Hermiona kładąc rękę na brzuchu.
- Z dzieckiem jest wszystko dobrze. – odpowiedziała cichym
głosem rudowłosa.
- A kto wie, że…?
- Ja, mama i Fleur. A on wie?
- Nie… i nie może... – zaczęła brązowowłosa
- …się dowiedzieć.
Nastała
cisza, którą przerwało wejście małego Hugha.
- Hugho? – spytała słabym głosem Hermiona nie podnosząc się
z łóżka.
- Mama! – podbiegł malec i przytulił się do kobiety. – Jak
sie cujes?
- Dobrze. A ty? – powiedziała lekko się uśmiechając
- Nic mi ne jest.